Forum www.smoczakrewlarp.fora.pl
Larp Smoczej Krwi
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Podsumowanie - Runda 2

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.smoczakrewlarp.fora.pl Strona Główna -> Dział Fabularny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ikrit
Administrator



Dołączył: 31 Sie 2011
Posty: 245
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 22:07, 15 Sty 2012    Temat postu: Podsumowanie - Runda 2




Wydarzenia:

Świat

-Niemal we wszystkich zakątkach świata dało się zauważyć, iż pierwsi smoczy kapłani przemierzają już Malkador. Nie nawracają nikogo, a raczej rozmawiają na tematy religii. Nie zakłócają spokoju krain, a wręcz leczą i pomagają ludziom. Spotykają się z różnym przyjęciem, lecz mimo tego starają się nieść dobre słowo o powrocie smoków.

"Konflikt państw północnego Malkadoru"

Północne jak i środkowe ziemie Malkadoru w ostatnim czasie spłynęły mieszaną krwią ludzi, elfów, orków, a nawet Ash'Kadar ognia. Początkowo konflikt, w którym walczyły Orki z Konfederacja REA eskalował i pochłonął inne państwa. Tak też Orcze państwo zostało zaatakowane z trzech stron przez swoich sąsiadów stawiając zacięty opór, lecz oddając pola na niektórych frontach. Tylko Kasillo nie podołało w walce z zielonoskórymi... Niektórzy opowiadają jednak, ze stało się tak za sprawą niezwykle potężnego orczego przywódcy, który osobiście pokierował starciem.

W tym samym czasie ziemie Konfederacji najechał Ash'Kadar, lecz odparty został dzięki siłom Feldurskiego władcy, który w owym czasie znajdował się na Audiencji w Elisar.

Ash'Kadar

Pod koniec święta zorganizowanego przez to państwo wyspa ponownie uniosła się by lewitować przy klifie wichrów. Było to piękne zwieńczenie trwającego niemal dwa i pół tygodnia święta. Ash Kadar jak ludzie opowiadają jest państwem miodem i mlekiem płynącym.

Zgromadzenie.
Jak się okazuje bitwa na południu, miała swe dalsze następstwa. Przemieszczenie wojsk na północ, w celu walki z orkami, pozostawiło południowe prowincje niechronione, co zostało wykorzystane przez sąsiada z południa.

Telluria
Państwo postanowiło zmienić politykę, i tym razem postawiło na bardziej pokojowe metody. Słyszy się jednak plotki, że ponoć Książe Aleksander zachorował i to jest główną pzryczyną zmian.

FHDM
Powoli, acz skutecznie Federacja rozszerza swoje wpływy. Być może zapowiadana przez nią unia handlowa, faktycznie ma szanse zaistnieć? Gdyby jej się powiodło mogłoby to oznaczać początek nowej epoki w Malkadorze.


Królowa Gjenfred Skogg
Władczyni Cormyru została koronowana na Królową Gjenfred Skogg. Mówi się, że tylko część spośród rodów szlacheckich tego państwa udzieliła jej poparcia. W każdym razie nikt nie wystąpił przeciwko tej koronacji. Nikt na tyle silny, żeby jego zdanie się liczyło.

Na"Siriell
Ci, którzy mieli okazję widzieć elfią armię w boju zarzekają się, że nie ma w tej chwili na kontynencie nikogo, kto byłby w stanie im dorównać. Elfy dały doskonały pokaz swej siły wspierając swego protegowanego we Flentak swoją armią.

Niepokój w górach Szarych
Od jakiegoś czasu krążyły plotki, że Vralia przymierza się do kolejnego ataku na Malkador. I wreszcie stało się. NIemal w jednym czasie przez przełęcze wmaszerowały Vralijskie armie. Jednak liczebność tych oddziałów sprawiła, że obrońcy z łatwością stawili im czoła.

Niepokoje
W całym Malkadorze daje się wyczuć niezwykłe poruszenie pośród zwierząt wszelkiego rodzaju. Szczególne poruszenie daje sie wyczuć wśród wilków. Całe watahy opuszczają lasy, i podchodzą pod osady.
Nikt nie ma pojęcia, jaka może być przyczyna tego zachowania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ikrit dnia Pon 10:33, 16 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kuleczka




Dołączył: 24 Wrz 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:11, 16 Sty 2012    Temat postu:

- Dzierżyj szyk! Dzierżyj! Szyk! - Komtur darł się jak opętany.

W tym przerażającym wrzasku wątpliwe było, by ktokolwiek go usłyszał. Właśnie kolejna fala orków wyjąc biegła do ataku. W oczach odzianych w pancerze z utwardzanej skóry wojowników nie widział strachu a tylko bezkresną żądzę mordu.

- Dzieżyj szyk! Nastawić miecze – wrzasnął ponownie Yimow. Niepotrzebnie. Widział jak jeden mąż jego Niezniszczalni zacieśniają szyki, jak nastawiają tarcze i wysuwają ponad nie długie bojowe miecze. Czując na swoim karku oddech Niezniszczalnego z drugiego szeregu Komtur nastawił swoje ostrze. Zbrocze słynnego „Nieskalanego” pokryte było krwią i wnętrznościami orka.

Napastnicy mieli utrudnione zadanie, musieli szarżować po trupach swoich towarzyszy. Z pomiędzy drgającej masy trupów dobiegały jęki rannych konających. Wielu z nich nosiło płaszcze Pacyfikatorów.

Tak no nie było pierwsze starcie.

Komtur zwilżył językiem zaschnięte wargi, już drugą godzinę odpierali zażarte ataki zielonoskórych. Fala za falą nieustannie bez szans na odpoczynek. Jakiś Niezniszczalny z odrąbaną w udzie noga próbował pełznąć w stronę linii Niezniszczalnych. Yimow w duszy zmówił modlitwę za jego duszę, kolejną dziś, właściwie uświadomił sobie, że od początku starcia nie przestawał się modlić. Znał go to był Jonnar. Nie było szans mu pomóc. Nie było czasu by pomóc jakiemukolwiek rannemu. Orki wciąż nacierały.

Straszliwy łomot ciał uderzających o tarcze, syk ostrzy przeszywających ciała i straszny ryk przetykany zawodzeniem umierających. Ten który zaatakował komtura chyba nawet nie zauważył jak ostrze przebiło mu pierś. Z rozmachem grzmotnął Yimowa nabijaną maczugą. Dzwon (zaiste!) hełmu wgniótł się, a dowódca Niezniszczalnych zachwiał. Na szczęście stojący za nim wrazili swe bojowe miecze w napastnika, zabijając go nam miejscu. Nim komtur zdążył się na dobre otrząsnąć znowu był w zwarciu. Tym razem na jego tarczę naparł wielki, śmierdzący ork pchany przez ciżbę za nim. Tarcza zderzyła się z tarczą. Ścisk stał się ogromny, tak, że Pacyfikatorzy w pierwszych rzędach mogli tylko stać i wpatrywać się w orki. Pluto na siebie i wyzywano. I stano by tak do skończenia świata, gdyby nie tylne szeregi zakonników uderzające włóczniami ponad głowami towarzyszy.

Yimowa bolała głowa i ręka. Wgnieciony hełm zdawał się miażdżyć czaszkę. Zaczęła się rzeź, kolejna dziś. Orki umierały tam gdzie stały, niezdolne do ruchu, gniecione i miażdżone. Owszem odgryzały się, ale na jednego Niezniszczalnego padłego w walce przypadało 10-20 zabitych orków.
Wkrótce z tylnych szeregów orków zaczęli odrywać się pojedynczy wojownicy. Za nimi odskakiwała reszta by przegrupować i zaatakować ponownie.

Po raz kolejny dzisiaj.

- Pięć kroków w tył! Przegrupować się! - Ryknął Yimow zrywając wgnieciony hełm.

Pacyfikatorzy karnie wykonali rozkaz zostawiając przed sobą zwał trupów.

- Dzierżyj szyk!
- Komturze Yimow! Rozkaz od Mistrza – jakiś chłopak na spienionym darł się z tylnych szeregów. Yimow zszedł z pierwszej linii i podszedł do niego.
- Mów!
- Macie zabrać swoje wojska i uderzyć by odciążyć Smocze Lance które utknęły i grozi im rozbicie. Rozkaz Mistrza Kruta.

Yimow splunął. Otarł brodę.

- Jak do stu kurew mam uderzać, którędy? Myślisz, że my tu pieczarki zbieramy?
- Rozkaz Mistrza – Młodzik uciął krótko – W was i waszym oddziale leży powodzenie bitwy.
- Zaraza i trąd. Przekaż, że uderzamy z prawej flanki wroga.
Młodzik spojrzał na niego z nieskrywaną dumą. „To jego pierwsza bitwa” pomyślał Yimow
- GEMMERA! - młodzik wzniósł wysoko miecz.
- Przestań błaznować, nie czas na to. Dostałeś rozkaz!

Atak kompletnie zaskoczył orki. To było nie po ichniemu, to one atakowały a tu proszę, niespodzianka. Krzycząc ile sił w płucach Niezniszczalni i setka Pacyfikatorów zaatakowali. Orki wpadły w panikę. W popłochu, przewracając się nawzajem uciekali gdzie pieprz rośnie. Yimow już widział ciężko walczącą w zwarciu konnicę. „Uda się, nasza viktoryja” pomyślał. Nagle uciekające przed nimi orki stanęły jak wryte a potem ze wrzaskiem zaczęły zawracać. Pomiędzy odzianymi w skóry zielonoskórymi dojrzał jednego, dzierżącego wielki, dwuręczny (choć chyba żaden człowiek nie mógłby władać czymś takim) młot. W słońcu lśniła od krwi jego płytowa zbroja. Na naramiennikach miał kolce, a każdy z nich zdobiła czaszka. Ludzka.

Orki rzuciły się na nich jak demony. W dosłownie parę chwil ogarnęły setkę Czerwonych Braci i wycięły ich do nogi. Zakuty w zbroję ork wrzasnął i rzucił się do ataku kierując się prosto na Komtura. Rozgorzała mordercza walka wręcz nie było czasu zewrzeć linii, walka zamieniła się w kilka starć niewielkich grupek Niezniszczalnych desperacko broniących się przed oszalałą orczą czernią. Yimow nie miał czasu nad tym się zastanawiać. Żelazny ork naparł na niego. Pierwszy cios młota komtur przyjął na tarczę i od razu wiedział, że będzie to ostatni cios jaki nią sparuje. Reka zdrętwiała mu aż do szyi. Próbował wyprowadzić cios, ale ostrze zsunęło się po folgach zbroi. Wtedy ork wziął drugi zamach...

Trzęsie i kolebie.

Yimow otworzył oczy, pod ręką poczuł ostre źdźbła słomy. Próbował coś powiedzieć ale nie mógł wydobyć głosu. W piersi czuł ból, jakby setki sztyletów wbito w jego serce.

- Nie ruszajcie się bo wam się rany otworzą Panie – Jakiś taborowy ciura powstrzymał komtura przed próbą wstania.
- Wiem o co chcecie spytać. Przegralim – głos mu zadrżał – mówią, że w lukę w szeregach wbiły się orki. Zakonnicy osłaniali odwrót Mistrza. Was z pola uniosło paru jeźdźców którym w sukurs szliście. - W oczach chłopaka lśniły łzy.

Yimow z wysiłkiem odwrócił swoją głowę, nie chciał by chłopak widział, że płacze.

Gratuluję epickiego zwycięstwa! Zaiste nie ma lepszych wojowników niż orki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ernest




Dołączył: 06 Paź 2011
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ARK'HA

PostWysłany: Pon 22:31, 16 Sty 2012    Temat postu:

Nastał świt kiedy dowódca zwiadu dojrzał potężnych rycerzy wkraczających na ziemie Orków , od razu wysłał gońca do twierdzy i dalej śledził wroga .
Kiedy goniec dotarł na miejsce ogłoszono alarm i zmobilizowano ludności do obrony przeciw Snaga .
Orki nauczone wielu letnim doświadczeniem zorganizowały się, część z nich przywdziało stalowe zbroje inni chwycili za łuki.
Wiedząc że wróg ma sporą przewagę liczebności postanowili zdobyć przynajmniej lepszy teren .
Kiedy rozstawiali się na wzgórzu widzieli już wrogą armie z zakonu która wchodziła do doliny.
Na ten widok paru młodych pisklaków których żywot nie liczył jeszcze dziesięć wiosen złamało szyk , żeby zaatakować wroga. Nad tym wybuchem zapału w ostatniej chwili zapanował jeden z starszych orków który zdzielił jednego z narwanych pisklaków krzycząc

- Jakiem Harskom Dwa Topory mówię wam będziecie tu stać dopóki wódz nie powie nic innego!!

Na ten okrzyk młodzi odkręcili się i zaczęli wracać. Po tym wybuchy rycerstwo ustawiło się w szyku spodziewając się ataku. Lecz to nie był początek nerwów zakonu , prawdziwy lęk wkradł się w ich serca kiedy zobaczyli Wodza orków, który wjechał na pole bitw razem ze swoją gwardią. Dosiadali oni bestii podobnych do wilków na które konie zakony reagowały potwornym lekiem a sami rycerze czuli chęć odwrotu.
Tylko obecność ich generała i ciągłe okrzyki z jego strony dawały im siłę do pozostania w miejscu.
Przywódca Orków wyjechał przed swoje nie liczne odziały w porównaniu do wroga, spojrzał na orki ale w ich oczach nie znalazł lęku tylko chęć wygnania wrogów z swojej ziemi.
Poczuł dumę że Duchy go pobłogosławiły tak dzielnymi wojownikami i odezwał się do nich .

- Przybyli na naszą Świętą Ziemie po to żeby grabić i niszczyć lecz znajdą tu tylko śmierć. Ta dolina będzie grobowcem tych snaga i przestrogą dla innych. A teraz zabijmy ich wszystkich!!

Po czym bitwa zmieniła się w masakrę na początek odparta szarża kawalerii zakonu przez celny ostrzał łuczników , która zmiótł kontratak piechoty orków. Podczas tego zamieszania Wódz z gwardią zaatakował główne siły wroga przedzierając się bez strat do generała wrogiej armii którego ciężko ranił w pojedynku , to zniszczyło morale wroga który zaczął uciekać z pola bitwy , lecz orki nie zapominają i dobijały maruderów. Jedynie generał dał rade uciec , choć części orków chciała go gonić jednak Wódz stwierdził.

- Niech ucieka , niech strach idzie razem z nim. I niech pamięta że może kiedyś znowu posmakować broni orka.

Po bitwie znaleziono tylko pary martwych orków lecz koło każdego piętrzył się stos zabitych , na co orki twierdziły tylko

- Nasz Brat sam nie musi wędrować do przodków

Tak zapamiętają to snaga którzy tam byli i Orki które zwycięsko wróciły do domów


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Ernest dnia Pon 22:35, 16 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.smoczakrewlarp.fora.pl Strona Główna -> Dział Fabularny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin